Cała ja



Mam na imię Ewelina, urodziłam się w 98'. Założyłam blog, by pomóc sobie wyjść na zawsze z zaburzeń odżywiania. W tę pułapkę wpadłam w październiku, choć odchudzałam się już od sierpnia. Moja przygoda z dietą zaczęła się normalnie. Ważyłam wtedy około 60 kiligramów. Będąc na diebie ograniczyłam słodycze i dużo czasu poświęcałam na ćwiczenia. Początkowo nie było spektakularych wyników, ale już we wrześniu ważyłam  52 kilogramy, byłam bardzo szczęsliwa i chciałam zakończyć odchudzanie, ale słyszane miłe komentarze mie miały końca, spodobało mi się to tak bardzo , że już miesiąc później praktycznie przestałam jeść.Potrafiłam przeżyć na małym jogurcie i jabłku przez cały dzień. Szczerze mówiąc nie wiem jak wytrzymywałam głód, być może nie czułam już go w ogóle? Pewnie myślicie a gdzie byli Twoi rodzice? Oni już wiedzieli, że zachowuje się podejrzanie, więc przeprowadzili ze mna  poważną rozmowę, w której ostrzegali mnie konsekwencją jaką miał być szpital.Oczywiście nie wierzyłam im, zgodziłam się jednynie na wizyty u psychologa. Już na pierwszej wizycie pan profesor postawił diagnozę ,,anorexia nervosa'', nie uwierzyłam w to, tak samo jak mama, jedynie tata zachował zimną krew i przyjął do siebie tę wiadomość. Uważałam, że psycholog potraktował mnie z góry tak jak każdą dziewczynę, która boi się przytyć, więc mama zapisała mnie do innej psycholog, która ,,opiekowała się mną przez kolejne dwa miesiące'', lecz nigdy nie potrafiłam wyrazić swoich uczuć, dlatego że zawsze gdy miałam umówioną wizytę miałam dobry dzień, w którym czułam się zdrowa. Kiedy nastała zima zemdlałam po raz pierwszy, znowu zaczęłam bać się jedzenia, co skutkowało głodówką w czasie moim ukochanych Świąt Bożego Narodzenia, choć ważyłam wtedy tylko 39,5 kilogramów na 165 cm. W lutym gdy moje zdrowie pogorszyło się trafiłam do szpitala. Gdzie non stop płakałam, przekonywałam rodziców, lekarzy i pielęgniarki, że nic mi nie jest, ale to nie skutkowało pozytywnie tylko negatywnie. Moja waga bezustannie spadała, przez rozpacz, rozmyślanie i rotawirus, którego złapałam. Po miesięcznej hospitalizacji, doceniłam jak ważne jest życie, bo nigdy nie doświadczyłam tak wielkiego koszmaru, który sama sobie zafundowałam, doceniłam też ludzi, którzy pozostali razem ze mną i nie odwrócili się ode mnie jak większość. Obecnie uczę się żyć na nowo, odkrywam nowe smaki potraw, naprawiam ,,zepsute'' kontakty z bliskimi.  Dziękuje Bogu za każdy przeżyty dzień i za cudownych rodziców (być może gdyby nie oni już by mnie tu nie było). Poprostu uczę się żyć troszkę inaczej niż dotychczas- lepiej, o niebo lepiej. Jeśli chcesz o coś zapytać lub poprostu napisać, pisz śmiało- ewelina.mroczek24@gmail.com 
   

                                                       Tak wyglądam obecnie.









 



Natomiast to ja rok temu przed odchudzaniem.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz